„Żona dyplomaty” Michał Rzecznik, Leszek Wicherek, wydawnictwo Widnokrąg, 32 strony, 17,5x25cm, miękka oprawa.
Pewien dyplomata dostaje list z pogróżkami. Zwraca się o pomoc do milicji, a konkretnie trafia na porucznika Bogusława Kota. Przedstawia mu całą sprawę, a sam wraca zaniepokojony do żony, której nic nie powiedział, bo się o nią martwi. Akcja komiksu jak na wątek kryminalny toczy bardzo powoli i, nie wiem dlaczego mam takie wrażenie, po cichu. To naprawdę wyjątkowo cichy komiks i to nie tylko dlatego, że jest mało dialogów. Może z powodu kolorów? Albo poważnego, trochę smutnego sposobu rysowania? Niejasności akcji? Niedomówień? Nie mam pojęcia, ale klimat dziwnej, nieuchwytnej grozy jest.
I kiedy czytelnik naprawdę czuje się wciągnięty i zastanawia o co w tym wszystkim chodzi, komiks się kończy. Przynajmniej ja tak miałem. Naprawdę zdziwiłem się widząc napis „Koniec części 1”.
O tym, że jest to komiks pokazujący wydarzenia z czasów PRL-u mówi stylistyka wnętrz z lat dzieciństwa moich rodziców. Bo oni pili Pepsi w takiej butelce i mieli identyczne telefony. No i pamiętają jak Policja nazywała się Milicją. A ulice narysowane w komiksie są całkowicie pozbawione reklam, bilbordów, itd.
Dziś taka krótka recenzja, bo muszę przeczytać kolejną część. Na razie myślę, że komiks jest ciekawy przez to, że jest lekko dziwny. Rodzice mówią, że to się by zgadzało, bo właśnie takie były czasy PRL – co najmniej lekko dziwne.
To starzyzna sprzed 30 lat, czy wznowienie/reprint? I czy to znaczy że PRL-owski komiks milicyjny (wtedy, to był cały gatunek* — trzeba było jakoś dbać o propagandę formacji, która, łagodnie mówiąc, sympatią społeczeństwa się nie cieszyła) ma obecnie wzięcie?
—–
*żeby dla przykładu wymienić serie: 07 zgłoś się, Kapitan Żbik, etc.etc.