„Prof. Filutek 1948-1966” Lengren, Wydawnictwo Ongrys, 172 strony, 22×29,5×1,4cm, twarda oprawa.
Sam nawet nie wiem dlaczego opowieści o Prof. Filutku tak mi odpowiadają, ale naprawdę zrobiły na mnie duże wrażenie. Nie wiem też dlaczego kojarzą mi się z francuskimi powieściami o „Mikołajku”. Czy dlatego, że są sprzed lat? A może chodzi o takie pozytywne przesłanie, które teraz jakoś rzadko się zdarza? No sami zobaczcie, że profesor zawsze był uśmiechnięty – nie widać przez brodę, ale jak go poznacie, to zobaczycie.
Tym komiksem w ogóle się nie zajmowałem, bo wiedziałem, że i tak się w domu pojawi i to nie w jednym egzemplarzu. Chciała go mieć Mama bo już jak była mała to oglądała „pana Kaczkę” chociaż nie wszystko rozumiała. Koniecznie chciała też kupić Babci, bo Babci ukochaną gazetą przez wiele lat był „Przekrój” i ostatnia strona jak już wszystko przeczytała. Oczywiście Mama zaplanowała też album na prezenty na święta dla seniorów. No i dostałem ja. Wtedy Mama uprzedzała mnie wiele razy, żebym wziął pod uwagę ile lat minęło i dopiero „czytał”. Chyba bardzo chciała, żebym Filutka docenił.
Nie było to potrzebne, bo Prof. Filutek, czy też Pan Kaczka (bo za kaczkę w ubraniu miała go moja Mama od dziecka, i tak jej zostało, mówi że jak na niego patrzy to i tak widzi dziób, a nie brodę i koniec) spodobał mi się od razu. Jasne, że są paski lepsze i gorsze, ale ogląda się je bardzo przyjemnie i wiele jest naprawdę pomysłowych. Wydaje mi się też, że to oglądanie zajmuje znacznie więcej czasu niż czytanie średniej długości komiksu, co też jest plusem.
Zabawny jest też sam bohater, starszy, elegancki pan, którego nie zawsze poważny poznajemy właśnie poprzez oglądanie pasków. Bardzo podoba mi się też to, że od roku 1961 bohater ma pieska, nie psa, bo jest to raczej mały zwierzak, który też ma figlarny (nie używam tego słowa, ale tu pasuje) charakter.
Jak widać na zdjęciach paski są ułożone po 12 na rozkładówce, więc sami widzicie, że jest ich w albumie bardzo dużo. Na początki jest też cała historia komiksów z Filutkiem w „Przekroju”, które ukazywały się ponad 50 (!) lat! Za to na końcu mamy kilka ciekawostek, na przykład znaczki z profesorem.
A tu krótki filmik z Profesorem i jego psem, pokolorowany całkowicie, fajny, chociaż ja bym wolał czarno-biały jednak: