JESTEM TESLARIUSZEM – PRZYZNAJE MARCIN KOZIOŁ

O wyjątkowej, polskiej premierze „Skrzyni władcy piorunów” – powieści młodzieżowej pisałem TUTAJ , pora na wywiad z jej autorem – dziś moim gościem jest MARCIN KOZIOŁ.

Ale najpierw przytoczę fragment tego, co napisałem na okładkę książki po pierwszym jej przeczytaniu:
„Takiego zestawu bohaterów to jeszcze nie spotkałem w żadnej książce. Pies Spike, który pamięta swoje poprzednie wcielenia, Julia, dziewczyna jeżdżąca na wózku, oraz Tom, który widzi kolory i czuje zapachy słów. A to zaledwie początek tej przygody!”

– To pytanie nasuwa się wszystkim – skąd pomysł na takich nietypowych bohaterów?

– Nie było jednego „olśnienie”, ale proces i seria pomysłów, które przychodziły mi do głowy w ciągu kilku miesięcy. Zaczęło się od wynalazcy – Nikoli Tesli. Nie chciałem jednak, by stał się pierwszoplanowym bohaterem całej serii, ani by główna akcja powieści rozgrywała się w czasach odległych czytelnikowi. Chciałem osadzić ją w bliskich odbiorcom realiach.

Tak zrodził się pomysł na uczynienie głównym bohaterem współcześnie żyjącego psa – biszkoptowego labradora. Jego przygody miały splatać się z wydarzeniami historycznymi. Miałem nadzieję zbudować między psem a człowiekiem wyjątkową, bardzo silną relację. Nie chciałem, by zwierzak rozmawiał z ludźmi, ale jednocześnie oczekiwałem, że bohaterowie będą doskonale się rozumieli i współpracowali ze sobą. Taka więź łączy psy asystujące z niepełnosprawnymi osobami.

W ten sposób powstała postać 14-letniej Julii, poruszającej się na wózku. Po Julii pojawił się 15-letni chłopiec, zauroczony piękną, bystrą i odważną dziewczynką, która marzy o byciu detektywem i podróżnikiem, słusznie nie przyjmując do wiadomości, że poruszanie się na „czterokołowcu” może być powodem do rezygnacji z marzeń.

Tom też jest wyjątkowy. Jest synestetykiem. Widzi litery i liczby tak, jakby odpowiadały im pewne kolory. Czuje zapach słów. W jego umyśle czas ma kształt.

IMG_3537

– Czy istnieją pierwowzory tych bohaterów? Zna Pan te osoby?

– Nikola Tesla jest postacią historyczną i jakkolwiek fantastycznie brzmi opowieść o nim, niemal wszystkie wydarzenia dotyczące Tesli oparłem na relacjach jego biografów, jego własnych notatkach i udokumentowanych wypowiedziach. Oczywiście, pewne elementy opierają się też na plotkach lub doniesieniach prasowych, które mogły być przez współczesnych Tesli dziennikarzy – albo nawet przez samego Teslę – nieco ubarwione.

Julia i Tom nie mają swoich pierwowzorów, które mógłbym
wskazać. Ale nie! Cofam to, co powiedziałem. Osób podobnych Julii jest na pewno bardzo wiele, choć tworząc tę postać nie miałem żadnej konkretnej na myśli. Tom natomiast „odziedziczył” niektóre swoje synestetyczne umiejętności po bardzo konkretnym człowieku. Czytałem relację mężczyzny – synestetyka – który dokładnie opisał, w jak unikalny sposób postrzega świat. Dokładnie to opisałem w przypadku Toma, który „materializuje” postrzeganie czasu – wirowanie dni, tygodni, miesięcy w przestrzeni.

Natomiast, Spike zwany Biszkoptem to niesamowita postać. Kiedy go wymyślałem, był postacią fikcyjną. Po napisaniu książki chciałem upewnić się, że właściwie sportretowałem świat niepełnosprawnej Julii. Zwróciłem się z prośbą o konsultację do Marka Sołtysa, zwanego Szalonym Wózkowiczem, prezesa Fundacji TPSW. Marek powiedział mi później: „Skąd ty znasz tak dobrze mojego Spajka Wiktora?”.

Okazało się, że jego przyjacielem i psem asystującym jest Spajk, noszący też drugie imię Wiktor, cudowny biszkoptowy labrador. Byłem wstrząśnięty. Myślałem, że Spike jest postacią fikcyjną, a okazało się, że prawdziwy Spajk mieszka 15 kilometrów ode mnie i pod wieloma względami jest bardzo podobny do Spike’a książkowego.

– Skąd pomysł na zaskakujące zdolności Biszkopta?

– Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Zaczynasz pisać i spod palców wychodzi jakieś zdanie. A potem okazuje się, że to zdanie zawiera w sobie coś zupełnie magicznego. Napisałem: „Kto powiedział, że tylko ludzie mogą mieć zdolności nadprzyrodzone?” i już wiedziałem, że Spike będzie miał coś wyjątkowego w sobie – poza odwagą, szlachetnością i szczególnym poczuciem humoru.

Zacząłem zastanawiać się, co by to mogło być. Skoro są ludzie, którzy twierdzą, że pamiętają coś z poprzednich wcieleń, to tym bardziej mogło się coś takiego przytrafić labradorowi. Jednocześnie nie chciałem, żeby Spike’a był bajkową postacią. To po prostu dzielny pies, który charakteryzuje się wyjątkową mądrością, sprytem, inteligencją. Jednocześnie przedstawienie psa o nadprzyrodzonych zdolnościach dobrze komponuje się z opowieścią o Nikoli Tesli, który już w dzieciństwie doświadczał niezwykłych wizji, przebłysków geniuszu.

– Czy fascynuje Pana Nikola Tesla? Jest pan teslariuszem? 😉

– Oj, tak. Zdecydowanie jestem zafascynowany postacią Nikoli Tesli. Znałem tę historyczną postać od dawna, ale dopiero dwa lata temu podczas długiej podróży pociągiem po Indiach, trwające blisko dwa dni, przeczytałem obszerny fragment jego biografii. Zafascynowały mnie w szczególności informacje dotyczące jego dzieciństwa, przebłysków, wizji. Pomyślałem, że co prawda Tesla czasami pojawia się w filmach i książkach jako dorosły wynalazca, jego dzieciństwo pełne niezwykłych zdarzeń jest zazwyczaj pomijane, choć może być znakomitym materiałem na zalążek powieści. A czy jestem teslariuszem? Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły. Powiedzmy, że tak 🙂

nikola

– Nie jest pan pisarzem z zawodu, to pierwsza książka? Zapowiada Pan kolejne części „Detektywów na kółkach”. Czy oprócz tego planuje Pan inne powieści?

– Nie znam zbyt wiele osób, które mogłyby powiedzieć, że są pisarzami z zawodu. Podobnie jest ze mną. Z wykształcenia jestem dziennikarzem i menedżer. Od kilkunastu lat nie pracuję już w zawodzie dziennikarza. Skupiam się na zarządzaniu projektami, głównie internetowymi. To prawda, że jest to moja pierwsza książka beletrystyczna. Trzy poprzednie – wydane przed wieloma laty – to książki informatyczne. W zestawieniu dorobku pisarskiego, raczej się nie liczą :-). Mogę zatem powiedzieć, że w powieściopisarstwie debiutuję.

Pracuję teraz nad drugą częścią cyklu „Detektywi na kółkach”. Mogę zdradzić, że bohaterem „historycznym” nie będzie tym razem Nikola Tesla, ale ktoś nowy również wzorowany na autentycznej postaci. Noszę w sobie także pomysły na kilka zupełnie innych powieści, a może nawet serii, dla młodych czytelników. Na razie jednak skupiam się na kontynuacji przygód Spike’a, Julii i Toma.

IMG_3543

– Ile zajęło Panu pisanie „Skrzyni”? Pisał pan do szuflady, czyli dla przyjemności, czy wiedział Pan, że będzie próbował wydać książkę?

– Materiały zbierałem przez trzy miesiące. To był etap skrupulatnej dokumentacji i szkicowania głównych momentów akcja. Potem pisałem codziennie przez kolejne trzy miesiące. W tej żmudnej pracy towarzyszyła mi żona, która czytała i recenzowała powstające fragmenty.

Po napisaniu, odłożyłem książkę na kilka tygodni. Postanowiłem pokazać powieść zaprzyjaźnionej czternastolatce, czyli rówieśniczce Julii. To był moment przełomowy dla mnie. Kiedy Marysia przybiegła do mnie z wypiekami na twarzy i zapytała: „Co będzie dalej?”, wiedziałem, że mogę teraz pokazać książkę potencjalnym wydawcom. Tak też się stało i wkrótce książka znalazła wydawnictwo.

– Powieść ma świetną stronę, którą sam Pan zrobił. Czy to jest związane z Pana zawodem?

– Dziękuję. Tak jak wspomniałem wcześniej, zarządzam między innymi projektami internetowymi. Oprócz napisania książki, wyobraziłem sobie i zaplanowałem, jak powinna wyglądać towarzysząca jej strona internetowa. Nie wykluczam, że w przyszłości wraz z rozwojem serii, strona internetowa będzie miała jeszcze większe znaczenie i nie będzie tylko pełnić funkcji informacyjnej. Może w jakiś sposób stanie się jednym z elementów opowieści, uzupełniając akcję rozgrywającą się na kartach książki. Pewnie jeszcze nie w drugiej części, ale rozważam taką możliwość… Zobaczymy.

– Jakie są Pana ulubione książki z dzieciństwa i czasu bycia nastolatkiem?

– Uwielbiałem książki Alfreda Szklarskiego… Nadal do nich wracam. Niedawno przeczytałem ponownie całą serię przygód Tomka Wilmowskiego podróżującego po świecie ze swoim tatą. Uwielbiam klimat tych powieści, które nie tylko trzymały w napięciu i bawiły, ale też uczyły, były oknem na świat – dawniej odległy i niedostępny. Chciałbym, by ktoś kiedyś miał podobny sentyment do moich powieści, jak ja mam do dzieł Alfreda Szklarskiego.

Oczywiście, szalałem też za Panem Samochodzikiem Nienackiego, uwielbiałem powieści Juliusza Verne’a. Choć chłopakowi wstyd się do tego przyznać, bardzo lubiłem „Anię z Zielonego Wzgórza”. Podobały mi się niektóre komiksy, na przykład seria „Kajko i Kokosz”, „Tytus, Romek i Atomek” i komiksy z Thorgalem w roli głównej – choć przyznaję, że nie chłonąłem komiksów tak wiele, jak powieści.

Nigdy nie byłem też typowym molem książkowym. Czytałem sporo, ale też miałem czas na inne rzeczy. Fascynowały mnie komputery. Dlatego sporo czasu poświęcałem na czytanie czasopism popularno-naukowych i dotyczących komputerów właśnie. Z wypiekami na twarzy biegłem do kiosku po kolejne wydania „Bajtka”, „Komputera”, „Młodego Technika” czy później „C&A”. W tym ostatnim magazynie ukazał się mój pierwszy artykuł. Miałem wtedy około dwunastu, może trzynastu lat.

– Czy umieścił się Pan, albo umieści w przyszłości, w swojej książce jako pierwowzór jednej z postaci?

– Pewnie każdy autor podświadomie dzieli się ze swoimi bohaterami niektórymi swoimi cechami. W przyszłości być może spróbuję się sportretować. Na razie jakąś cząstkę siebie ofiarowałem po trosze i Julii, i Tomowi. I może nawet w szczególny sposób pewnym innym postaciom występującym w „Skrzyni”. Hau hau 🙂

IMG_3540

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Website