„Królewny pikseli. Adventure Time” scenariusz Pendleton Ward, Danielle Corsetto, wydawnictwo Studio JG, 16,7x26x0.9cm, miękka oprawa.
Wiem, że o serialu dziejącym się w tym samym uniwersum dorośli mówią „jest dziwny”. I oburzają się, że „to nie bajka dla dzieci”. No i tak, dorośli mają rację. To nie jest świat stworzony z myślą o dzieciach, tylko o młodzieży i dorosłych (na komiksie jest nawet taki napis). Ja bym powiedział, że dla młodszej młodzieży nadaje się spokojnie – czyli wiek 11+
Czy jest Adventure Time jest dziwny? Jest. Taki jego urok. Dziwny, pokręcony i abstrakcyjny. Ale opowiada tak naprawdę o normalnych sprawach. I dlatego ma swoich oddanych fanów.
Na przykład w komiksie „Królewny Pixeli” wszystko zaczyna się od babskiego wieczoru – nie wiem czy to obraźliwe określenie czy potoczne? Ale chodzi o imprezę dla samych dziewczyn. Co jest normalnym zjawiskiem. Akcję napędzają kompleksy, potrzeba akceptacji, należenia do grupy. Jest też dużo o przyjaźni, jest morał. Jak widać są to tematy jak najbardziej dotyczące nastolatków.
Może powinienem od razu napisać o ważnej sprawie. Mimo że akcja komiksu toczy się w uniwersum serialowym, nie uczestniczą w niej główni bohaterowie, czyli Jake i Finn. Tym razem postacią pierwszoplanową jest niezbyt miła i dość egocentryczna Królewna Grudkowego Kosmosu.
Królewna Grudkowego Kosmosu organizuje DLA SIEBIE przyjęcie niespodziankę i myśli, że przybędą na nią tłumy koleżanek. Niestety przychodzi tylko pięć, w dodatku większość nie robi tego z sympatii. Inicjatorka wieczoru wpada we wściekłość i wyrzuca swój diadem, czyli gwiazdkę wysuwaną z czoła. W tym samym czasie, zupełnie niedaleko siedzi BMO i użala się nad tym, że nikt nie zaprosił go na imprezę. Kiedy przelatuje nad nim diademowa gwiazdka, ciśnięta przez Grudkową Królewnę, wypowiada życzenie „Życzę sobie zostać królweną! Chciałbym mieć w sobie to coś!”.
Gwiazdka spełnia życzenie BMO, ale nie do końca tak jakby się tego spodziewał (kolejny przykład w literaturze na to, że życzenia należy wypowiadać niezwykle precyzyjnie). Oto okazuje się, że BMO nie został zamieniony w królewnę, za to królewny z imprezy zostały wciągnięte przez jego wnętrze, a to oznacza, że muszą rozegrać pewną grę…
Podobają mi się zabawne dialogi, bo są takie prawdziwe (jeśli weźmiemy poprawkę, że toczą się w świecie Ooo), bez silenia się na język młodzieżowy. I zupełnie abstrakcyjny humor.
Ilustracje są czarno-białe, co mnie początkowo zaskoczyło, ale szybko się do nich przyzwyczaiłem. Dużo się dzieje. Nie jest to komiks, który przeczytacie w 10 minut.