„Pan tygrys dziczeje” Peter Brown, wydawnictwo Nasza Księgarnia, 40 stron, 22,7×22,7×0,8cm, twarda oprawa.
Książki Petera Browna są pozornie proste, ale tak naprawdę niesłychanie dopracowane pod względem ilustracji, kolorystyki i treści. Przynajmniej te dwie, które mam. Autor ma rozpoznawalny styl, który sprawia, że czytelnik musi się uśmiechnąć. A to, moim zdaniem, jest najważniejsze.
Na pewno większość z Was zna poprzedni tytuł pana Browna wydany w Polsce, czyli „Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe” .
„Pan Tygrys dziczeje” jest tytułem podobnym, przynajmniej jeśli chodzi o ilustracje. Kolory są doskonale dobrane, a rysunki świetne: zwierzaki w stylizacji „na damy i dżentelmenów z początku wieku” wyglądają naprawdę zabawnie.
Historia jest prosta. Pan Tygrys jest dżentelmenem i żyje w cywilizowanym mieście, wśród innych cywilizowanych istot przestrzegających ścisłych reguł życia codziennego, obyczajów, itd. Jednak Pan Tygrys czuje, że zaczyna się dusić w swojej nienagannej muszce i pewnego dnia przychodzi mu do głowy bardzo ekstrawagancka myśl – może by tak nieco zdziczeć – która przejawia się tym, że Pan Tygrys przeskakuje z pozycji dwunożnej na cztery łapy. Znajomi oczywiście nie są zachwyceni. Czy Pan Tygrys będzie musiał opuścić miasto? Sprawdźcie sami.
Książkę czyta się szybko, jak to książkę obrazkową. Klarze bardzo się podoba, zwłaszcza, że teraz takie historyjki może już sobie czytać sama. Mnie bawi dodatkowo pewnie dlatego, bo od małego zamęczałem wszystkich tym, że zawsze trzeba się trzymać reguł. I do dziś lubię, kiedy ludzie przestrzegają zasad, choć rozumiem też, że czasem trzeba „zdziczeć”. Ta książka byłaby idealna dla mnie, kiedy byłem mały.
Bardzo bym chciał zobaczyć komiks dla dzieci w wykonaniu pana Brown’a. Myślę, że byłoby to wyjątkowo eleganckie i uporządkowane dzieło.
Zdecydowanie się zgadzam z recenzją! Zwłaszcza z tym, że książka wywołuje uśmiech na twarzy (niezależnie od wieku), a to rzeczywiście bardzo ważne.
P.S. Blog jest świetny!