„5 Sekund do Io”, Małgorzata Warda, Wydawnictwo Media Rodzina, 344 strony, 13,5×20,5x2cm, miękka oprawa.

Temat gier komputerowych jest rzadko podejmowany w powieściach, a jeśli już się pojawia to i tak przeważnie sama gra nie jest najważniejsza. Tym razem jest inaczej. W „5 sekund do Io” wirtualny świat ma spore znaczenie bo właśnie w nim dzieje się większość akcji, choć ważniejszym wątkiem są raczej elementy kryminału niż sama rozgrywka.

Książka zaczyna się strzelaniną w szkole głównej bohaterki, Miki. Okazuje się, że sprawca poznał dziewczynę już wcześniej i tylko dzięki temu wypuścił ją z budynku. Niedługo potem Miki zostaje wplątana w śledztwo związane z popularną grą komputerową – tworzoną w najnowszej znanej światu technologii – „Work a Dream”. Gra jest podobno tak realistycznej, że czuć w niej smak, dotyk, zapach, a nawet… ból. Wszystko. Akcja gry jest osadzona na kolonizowanym księżycu Io.

Główna bohaterka zostaje wysłana z Warszawy do Gdańska, gdzie otrzymuje nową tożsamość i oczywiście – odpowiednią, super nowoczesną konsolę, dzięki której wkracza do wirtualnego świata. Miki jest bardzo ciężko, bo nie dość, że nie ma rodziców, to jeszcze zostaje rozdzielona z młodszą siostrą i musi odnaleźć się w nowym liceum. Tym bardziej całą swoją uwagę poświęca nowej grze, które fascynuje ją i coraz bardziej wciąga. Przy okazji poznajemy nowe fakty z wcześniejszych lat jej życia, to jak zaczęła pasjonować się grami i przywiązała do pewnego chłopaka.

Plusy powieści, to polskie autorstwo i nietypowy temat. Dla mnie trochę zbyt ubogi był sam świat gry, bo jako gracz byłem bardzo ciekawy tego wynalazku przyszłości. Ale domyślam się, że taki był zamysł. Żeby nie koncentrować się na samej grze.

Za to bardzo ciekawie została przedstawiona wizja niedalekiej przyszłości, w której gry są tak powszechne, że są organizowane rozgrywki dla dzieciaków i młodzieży, a najlepsi gracze podpisują kontrakty i robią wielkie, finansowe kariery w tej dziedzinie.

Przyjemnie się czyta, fajna rozrywka na wakacje.