„Stary Noe” Zuzanna Orlińska, wydawnictwo Literatura, stron 47, 20×21,5×0,7, twarda oprawa.
Wydaje mi się, że tę opowieść biblijną znają wszyscy. I że bardzo często pojawia się w sztuce, a zwłaszcza w literaturze. A jednak w „Starym Noe” historia została opowiedziana jeszcze raz i znowu trochę inaczej.
Noe jest tu zupełnym staruszkiem, który z uratowanymi zwierzętami i rodziną płynie arką. W tym czasie ludzie próbują ratować się przed potopem. Na początku dzieci cieszą się, że nie muszą chodzić do szkoły. Ale potem rodziny próbują ratować się ucieczką na najwyższe piętra domów, gdzie i tak czeka na wszystkich głód. W dodatku deszcz pada dalej i zatapia nawet najwyższe dachy, na których ktoś mógł się uratować. Tymczasem Noe z rodziną schodzą pod pokład, ale nawet tam słyszą „pełne przerażenia krzyki ludzi, zwierząt, ryk bydła, wycie i skowyt zwierząt”.
Noe wygląda na pokład dopiero po 30 dniach. Wszystko zostało zatopione. Wystaje tylko jedna, najwyższa wieża, na której schronił się mały, wygłodniały chłopak. Noe ratuje go i ukrywa przed rodziną na Arce. Jednak Bóg to oczywiście dostrzega i karci Noego, że ten jest nieposłuszny. Staruszek próbuje udawać, że to jego wnuczek, ale Bóg nie daje się oczywiście na to nabrać. Czy ukarał Noego? I czy Noe zaczął go słuchać? Musicie przeczytać sami.
Książka jest ładnie wydana. Okładka ma wybiórczy lakier, a format jest bardzo wygodny. W środku są duże, całostronicowe ilustracje w deszczowych kolorach. Do tego duża, podłużna czcionka, przeważnie czarna, która ciekawie wygląda.
Bardzo interesująca wersja opowieści o Noe. Mnie spodobał się najbardziej humor w rozmowach głównego bohatera z Bogiem.