„To nie książka” Keri Smith, Grupa Wydawnicza K.E.Liber, 221 stron, 21,5x14x2cm, miękka oprawa.
Kiedy zobaczyłem „To nie książkę” od razu przypomniała mi się „To nie jest książka. Burz i twórz” , którą pokazywałem 2,5 roku temu w regionalnej telewizji internetowej, możecie to zobaczyć na końcu wpisu, po zdjęciach. (Ale byłem dzieciakiem, i jaki miałem głos 🙂 ).
„To nie książka” działa na tej samej zasadzie. Dla mnie to naprawdę nie jest książka, tylko coś w rodzaju notesu do zabawy. Tak jak kolorowanki dla maluchów, to jest coś podobnego dla młodzieży i dorosłych.
Zresztą przed tym jak do mnie przyszła – świetnie zapakowana zresztą, możecie zobaczyć na zdjęciach – to akurat widziałem jak jakaś dziewczyna bawiła się nią w szkole na przerwie. A może realizowała polecenie z pierwszej strony i tym samym reklamowała książkę? „Zabieraj nie-książkę wszędzie ze sobą przez cały tydzień. Musi być widoczna cały czas”.
Od razu uprzedzę, że jeśli powierzycie swoje życie „To nie książce” będziecie mieli naprawdę dużo zajęć. To nie jest tak, że wystarczą dwie godziny i już wszystko jest skończone. Albo, że siądziecie wygodnie w fotelu i wszystko załatwicie, bo może się okazać, że choć leje i jest ciemno traficie na 156 stronę, a tam: „To jest przypadkowa przygoda. 1. Wyjdź na zewnątrz 2. Idź, dopóki nie ujrzysz czegoś czerwonego 3. Zrób 10 kroków 4. Spójrz na swoje stopy i opisz szczegółowo co widzisz”.
Ponieważ kompletnie nie wiem co wybrać z książki do opisania, pokażę przykładowe zadania na zdjęciach. Jeśli ktoś chce spędzić czas w trochę szalony ale bardzo kreatywny sposób, „To nie książka” jest dobrym pomysłem. Jeśli ktoś nie chce spędzać tak czasu, wtedy… „To nie książka” też jest dobrym pomysłem, bo można się trochę rozruszać i rozbawić.
Wiem, że są przeciwnicy książek w których robi się rzeczy dla moli książkowych niedopuszczalne – sklejanie, mazanie, dziurawienie, umieszczanie książki w różnych miejscach, zapraszanie innych ludzi do pisania w niej itd. No ale na tym właśnie polega cały pomysł. Ja na razie nie „zużyłem” swojego egzemplarza, ale tylko dlatego bo nie miałem czasu.
Co mnie fascynuje w tego typu projektach? To że na całym świecie nie ma dwóch takich samych UKOŃCZONYCH „To nie książek”.
A to recenzja video sprzed 2,5 roku podobnej książki „To nie jest książka”
Wciąż mam jednak bardzo tradycyjne podejście do książek i wole ich nie niszczyć 😉 pozdrawiam serdecznie!
Ja mam ,,To nie książka” 🙂
Zrób jeszcze ,,Zniszcz ten dziennik” pierwszą część tego.