MAGNUS CHASE I BOGOWIE ASGARDU

„Magnus Chase i Bogowie Asgardu”, Rick Riordan, wydawnictwo Galeria Książki, 19,5×12,5x4cm, miękka okładka.

Powinienem tę recenzję zacząć od słów „Rick, stary druhu, jak dawno się nie widzieliśmy!” tonem osoby, która spotkała przyjaciela sprzed lat. Dlaczego? Po prostu od dawna nie miałem styczności z twórczością autora, a nadal jest jednym z moich ulubionych pisarzy. A nowa powieść jest – na szczęście – chyba jego najlepszym dziełem.

Mówiąc szczerze prawie pogodziłem się z tym, że muszę pożegnać Rick’a Riordan’a, a po jego powieściach zostaną mi tylko wspomnienia, no i może kiedyś jeszcze raz wszystko przeczytam z sentymentu.

Dlatego wiadomość o wydaniu „Magnusa Chasa” była dla mnie jak uderzenie młotem Thor’a w trakcie meczu Smite.

Już na pewno wiecie, że nawiązanie do nordyckiego boga piorunów jest tutaj nieprzypadkowe. Tym razem Riordan postanowił wziąć na warsztat właśnie mitologię skandynawską. Muszę przyznać, że trzymałem kciuki za słowiańską, ale na szczęście pomysł autora okazał się strzałem w dziesiątkę.

Osobom, którzy znają jego twórczość nie muszę pewnie tłumaczyć, jaki jest główny zamysł – przeniesienie do współczesnych czasów wierzeń z dawnych czasów. Tak więc wśród zwyczajnych ludzi ukrywają się półbogowie, bogowie i różne mityczne stworzenia, które często trudno sobie nawet wyobrazić. W „Percy’m Jackson’ie” i „Olimpijskich Herosach” były to mitologie grecka i rzymska, w „Kronikach Rodu Kane” egipska, a teraz – jak pisałem – przyszła pora na nordycką. Znacznie brutalniejszą, ale też mniej nam znaną, niż poprzednie.

Główny bohater, tytułowy Magnus Chase mieszka w Bostonie i ma 16 lat. Dwa lata wcześniej stracił matkę. Zerwał wszelkie kontakty z rodziną, a jedynymi jego przyjaciółmi są dwaj podejrzani bezdomni, Blitz i Hearth. Pewnego dnia okazuje się, że Magnusa postanowił odszukać jego lekko szalony wujek, dzięki któremu chłopiec dowiaduje się nieco więcej o swoim dziedzictwie. Wujek pomaga odnaleźć chłopakowi pewien zaginiony artefakt, więc można powiedzieć, że wszystko zaczyna się ciekawie układać.

Tyle, że właśnie wtedy Magnus ginie. Poważnie.

Początek historii opisałem bardzo, bardzo ogólnie, ale nie chcę za dużo zdradzać, jak to zwykle w przypadku dobrych książek. Wiem, że wolicie odkrywać wszystko sami.

Spore gabaryty powieści – spore w stosunku do innych dzieł autora, dla mnie książka i tak była za krótka – sprawiały wrażenie, że tym razem Rick Riordan zrezygnował z tworzenia kolejnej serii i wszystko chce opowiedzieć w jednym tomie. Na szczęście okazało się, że raczej tak nie jest. Widać po prostu, że tym razem podszedł do pisania chyba trochę ambitniej niż zwykle.

Myślę, że w podsumowaniu mogę z ręką na sercu powiedzieć, że „Magnus Chase” będzie godnym następcą wcześniejszych (zwłaszcza pierwszej) serii autora. Widać, że Riordan bardzo się postarał. Jedyne co mi więc pozostaje to czekać na kolejny tom. Do zobaczenia w Walhalli!
Piszcie jak Wasze wrażenia.

3 komentarze do “MAGNUS CHASE I BOGOWIE ASGARDU

  1. Mała literówka się trafiła w tym zdaniu: „Pewnego dnia okazuje się, że jest Magnusa postanowił odszukać jego lekko szalony wujek” 😉
    Mi też się książka bardzo podobała. Od początku wiedziałam, że Riordan i mitologia nordycka będą ze sobą współgrać 😀 A sam Magnus jest świetną postacią, podoba mi się jego nerdowskie podejście 🙂
    Szerszą opinię mam na blogu, ale nie będę się tu reklamować :p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Website